Izraelska firma Eviation zapowiada, że lada dzień jej pierwszy elektryczny samolot Alice wzbije się do próbnego lotu. Na razie jeździ po pasach startowych lotniska w Arlington w pobliżu Seattle, by przejść testy działania silników, hamowania na ich pełnym ciągu, a także testy antypoślizgowe.
Samolot, którego pierwszy prototyp przedstawiono w 2019 roku miał już w ubiegłym roku przechodzić testy, ale przeszkodziła pogoda w rejonie północno-wschodniego Pacyfiku – Seattle leży tuż pod granicą z Kanadą, daleko od słonecznej Kalifornii.
Alice to niespełna dziewiętnastometrowy samolot o dziewiętnastometrowej rozpiętości skrzydeł. Maksymalna masa startowa wynosi 7,484 tony. To masa samolotu i ładunku, teoretycznie także paliwa, ale w wypadku samolotów elektrycznych masa akumulatorów będzie raczej stałym elementem masy tego statku powietrznego. Baterie to na razie największy problem elektrycznego lotnictwa. Są zbyt duże i ciężkie, aby tego typu napęd mógł się upowszechnić. Wiele firm pracuje już jednak nad elektrycznymi samolotami, mając nadzieję, że za 2 – 3 lata pojawi się jakiś technologiczny przełom, który przecież od dawna zapowiadają producenci i akumulatory staną się lżejsze, będą miały też większą gęstość energetyczną.
Eviation w oczekiwaniu na te baterie pracuje na dostępnych. Mają one zapewnić Alice zasięg 440 mil morskich (814,88 km) i w czasie pół godziny ładować się na godzinę lotu. Dwa silniki elektryczne mają moce po 640 kW (870 KM) i pozwalają na osiągnięcie prędkości przelotowej 250 węzłów, czyli 463 km/h.
Wersja pasażerska może przewieźć 9 osób i nieco ponad tonę bagaży. Wersja biznesowa ma tylko 6 miejsc, z których każde jest przy dużym oknie. W wersji cargo samolot pomieści ładunek w przestrzeni o objętości 450 stóp sześciennych, czyli 12,7 m3. Ich waga jest oczywiście ograniczona przez maksymalną masę startową.
Alice nie zaszkodzi lotniczym potentatom, takim jak Boeing czy Airbus. Długodystansowe samoloty nie mają na razie żadnej alternatywy dla napędów odrzutowych. Przede wszystkim ciągną je do ziemi baterie – wielkie i ciężkie. Oczywiście trwają także prace nad wykorzystaniem w samolotach innego świętego Graala elektromobilności – ogniw paliwowych, ale to temat na zupełnie inne opowiadanie.
Z drugiej strony, żeby wystartować, Alice potrzebuje pasa o długości 792,5 m, a do lądowania wystarczy mu 621,8 metrów. Może więc obsługiwać małe lotniska i wprowadzić transport lotniczy do mniejszych ośrodków.
Amerykańska linia Cap Air, specjalizująca się w przelotach małymi, śmigłowymi samolotami na niewielkie lotniska, chce kupić i wprowadzić do użytku Alice już w przyszłym roku. Rok później w niebo ma się wzbić 12 samolotów wersji cargo w barwach DHL. Firma chwaliła się już zdjęciami i filmem o tym samolocie.